styczeń 2002 Numer 1'02 (05) miesięcznik Data wydania numeru: 10.01.2002 

Klisza pisarska, czyli serial felietonowy

spis treści

.

.

A to świąteczna Polska właśnie

.

Na dobre zadomowiła się w naszym pięknym kraju zima. Śnieg pada, a ludzie wciąż odśnieżają - tak na przekór wszystkiemu. W zimowe dni widać, jak wielu Syzyfów chodzi po ziemi. Jest w ludziach poczucie wyższości, będą robić wszystko, aby poczuć zwycięstwo - chociażby w tak absurdalnej walce ze śniegiem. Odśnieżony chodnik przed domem świadczy o domownikach, że walczą zaciekle. Przechodnie czerpią z tej walki niezaprzeczalne korzyści. Ale nie o odśnieżaniu będzie tutaj mowa, a w ogóle o zimie, świętach i Nowym Roku.

Nasz dumny naród ma do zimy wielki sentyment. Przede wszystkim dlatego, że zimną są święta, a Polacy uwielbiają świąteczne obżarstwo. Podczas świąt gotujemy tony jedzenia, zabijamy ogromną liczbę karpi oraz innych pływających stworzeń (w nowoczesnych świętach nie brakuje owoców morza). Druga świąteczna sprawa to, oczywiście prezenty. Polacy, jak dzieci je uwielbiają. Starzy, czy młodzi prezenty kochamy. Inną sprawą są świąteczne koszty, tego jak każdy inny naród nie cierpimy. Próbujemy zrobić obszerną wieczerze wigilijną z dużą liczbą prezentów za małe pieniądze - a tak się zwyczajnie nie da, toteż po świętach lubimy narzekać. "Święta, święta i po świętach!" - powie co druga osoba i pryśnie magiczny czar świąt. Jeszcze tylko Sylwester i... szara codzienność, aż do wakacji. 

Polacy są narodem, który chyba najwięcej narzeka, dlatego polskie narzekanie będzie słychać w 2002 roku na całym świecie. Przeprowadzone zostaną kolejne badania międzynarodowe, aby twierdzić, że tutaj nad Wisłą narzeka się najwięcej. Brytyjczycy jak zawsze wypadną, jako jeden z najszczęśliwszych narodów, chociaż w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. 

Jeżeli chodzi o sam Sylwester to, znów popadniemy w wir zabawy i świętowania. Tacy już jesteśmy, kochamy się bawić od zamierzchłych czasów. Jak dawni szlachcice popijać będziemy w dużych ilościach - wzorem pana Zagłoby. Jeżeli zdarzyłoby się, że zobaczycie zdziwionego obcokrajowca, bo takie święta i taki Sylwester. Odpowiedzcie mu: "A to Polska właśnie!". Niech wie, gdzie wylądował.

.

Adrian Matula, 20 grudzień 2001

.
.

.

W Sieci magazynów

.

Internet staje się miejscem wydawania coraz większej liczby wszelkiego typu magazynów internetowych. Z jednej strony - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - taki rodzaj rzeczy jest korzystny dla Internautów, którzy z powodu wysokich kosztów korzystania ze światowej pajęczyny, chcą chociażby zaoszczędzić na papierowych gazetach. Z internetowymi magazynami nie ma większych problemów, możemy pobrać ile się da i czytać, aż nam oczy wysiądą. W najgorszych przypadkach potrzebna jest wizyta okulisty, wówczas uszczęśliwiamy znudzonego lekarza, który okazuje się redaktorem naczelnym erotycznego magazynu, ale to już inna sprawa. W Sieci każdy może być redaktorem - i nie tylko - wszystkiego, co najgorsze i najlepsze. 

Magazyny internetowe oferują jeszcze jeden ważny plus, którego nie mają gazety zwyczajne, a mianowicie gratisowość. Prawa rynku, dzisiejszy dekalog życia poświadcza o wyższości darmowej gazety nad gazetą płatną. Chociaż trzeba mieć na uwadze również treść merytoryczną, której współczesny dekalog nie bierze pod uwagę. Jednak fakt merytoryczny znowu zależy od punktu siedzenia. Przecież dla czytelnika erotycznego magazynu w Internecie ważniejszy jest brak owej wysokiej treści merytorycznej na rzecz treści wizualnej. Jak widać wyraźnie każdy kij ma dwa końce.

Wróćmy jednak do ceny prasy w dzisiejszej Polsce - ten nasz cudowny, demokratyczny i wolny kraj. Ceny jak ceny są zawsze wysokie, taka już ich rola na gospodarczej scenie. Fakt wielkiej popularności wydań internetowych wywołał w pewnej mierze nasz rząd, który wprowadził siedmioprocentowy podatek na prasę. Od razu ceny poszły w górę. Podatek nie zranił dotkliwie gazet w cenach do trzech złotych, ale wpłynął bardzo niekorzystnie na prasę specjalistyczną, gdzie ceny przewyższają dziesięć złotych. Na dowód można porównać ceny gazet komputerowych przed i po wprowadzeniu podwyżki. Decyzja poprzedniego rządu pogłębiła również nieczytelność w naszym kraju. Ludzie mało czytają, a nasza władza cały czas podwyższa ceny gazet i książek - nie tędy droga. Ostatnio planowano wprowadzić dwudziesto dwu procentowy podatek na gazety specjalistyczne, ale na szczęście sprawa ucichła. Jeżeli stałoby się tak, dziennikarze powinni zablokować drogi i powołać własną samoobronę. Rolnikom się udało, więc innym pewnie też się uda.

W naszym państwie dziura budżetowa powiększa się i powiększa. Może czas opodatkować internetowe magazyny - ten projekt winien trafić na ławy ministrów. Trzeba jednak uważać, w dobie współczesnej informatyzacji strajk internetowy mógłby być bardziej rażący w skutkach od blokady dróg przez pana Andrzeja. W Internecie każdy może być Andrzejem, a co dwóch Andrzejów to, nie jeden. 

.

Adrian Matula, 29 grudzień 2001

..
.
.

Księgi skarg i wniosków

.

Minęły szare czasy peerelu, które na stałe wpisane zostały do naszej historii. Nie ma już przepięknych przemówień towarzyszy władzy, tylko czasem nasz prezydent powie coś wymownego i dowcipnego. Na zawsze pozostaną w pamięci, chociażby tak cudowne stwierdzenia jak: "Wczoraj staliśmy nad przepaścią, dziś zrobiliśmy krok naprzód" Gierka. Przecudowny pod względem estetycznym i funkcjonalnym Pałac Kultury i Nauki przypomina nam bratnie czasy ze Związkiem Radzieckim. Ostatnio monumentów tamtej epoki jest coraz więcej. Gierkowi i innym tego typu agentom stawiają pomniki, a nawet nadają ich nazwiska parką, osiedlą, szkołą oraz ulicą. Mamy widocznie słabą pamięć. 

Trzeba jednak przyznać, że nie wszystko w peerelu było nieudane. Ostatnio natrafiłem w pewnej gazecie fragmenty "Księgi skarg i wniosków", którą każdy szanujący się sklep winien za Gierka posiadać, regulowała to ustawa. "Pani ekspedientka nie obsługuje w kolejności klienta, gdyż twierdzi, że klient powinien najpierw się wyszumieć" - czytam wpis pani Ewy R. Obsługa sklepu nie pozostaje obojętna i odpowiada: "Zwrócono uwagę Barbarze G". Jakaż miła relacja między klientem, a sprzedawcą. W dzisiejszym wolnym rynków "Księga skarg i wniosków" również by się przydała. Niemiłą obsługę spotykamy prawie w każdym większym hipermarkecie, a w tych niepolskich szczególnie. Czasem aż się chce wpisać: "Sprzedawczyni była niemiła, na pretensje z powodu przeterminowanego jogurtu odpowiedziała: Jogurt jak jogurt, ser pleśniowy każdy lubi." Ser pleśniowy może jest dobry, ale jogurt pleśniowy pozostawiam dla smakoszy kuchni niekonwencjonalnej.

"Przejście pani ekspedientki do stoiska nabiałowego trwało od godz. 7:40 do 8:00" - żali się klient. Dobrze, że miał gdzie się wyżalić. Dzisiaj musiałby powędrować do kierowniczki, która zajęta jedzeniem dwudziestego drugiego pączka przyszłaby łaskawie wysłuchać skargi po czterdziestu minutach. "Na uwagę, żeby sera białego nie kłaść brudną ręką, ekspedientka odesłała mnie, żebym w Sejmie o tym powiedziała." - pisze pani Jadwiga. Wyraźnie ekspedienta wiedziała, jaka jest sytuacja w państwie, a w szczególności w Sejmie - tam przecież nikt nikogo nie słucha. To się nie zmieniło do dzisiaj. 

.

Adrian Matula, 3 styczeń 2002

.
.

<< poprzednia strona  -  spis treści  -  redakcja  -  następna strona >>

Copyrights (c) 2001-2002 Magazyn "Publicystyka" - www.eKultura.com - email: respektum@2com.pl